czyli gdzie warto studiować ” chiński”
Nazywam się Agata Naruszewicz i skończyłam studia licencjackie oraz magisterskie na sinologii, na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Aktualnie studiuję stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz nauczanie języka chińskiego na East China Normal University w Szanghaju (zdalnie). Od listopada jestem też tymczasową członkinią Forum Młodych Dyplomatów. Obecnie pracuję jako nauczycielka języka chińskiego.
Mój twitter: https://twitter.com/cafardeuse_

- Pierwsze, bardzo oczywiste pytanie: Skąd pomysł na te studia? Dlaczego sinologia?
Gdy wybierałam kierunek studiów, nie miałam zbyt dużych marzeń na temat przyszłości i nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, co chciałabym robić, bo dorosłość wydawała mi się wtedy jeszcze bardzo odległa. Zawsze dobrze szła mi nauka języków, poza tym bardzo interesowałam się Azją. Stwierdziłam więc, że chiński będzie dobrym wyborem i trochę też wyzwaniem, ponieważ wybierając kierunek wiedziałam już o tym, że występują w nim tony, a nauka pisma zajmuje bardzo dużo czasu (i nikt nigdy właściwie nie będzie w stanie nauczyć się wszystkich chińskich znaków).
- Czy uczyłaś się tego języka przed podjęciem studiów?
Nie uczyłam się chińskiego przed podjęciem studiów, chociaż gdy wiedziałam już, że dostałam się na sinologię, zaczęłam oglądać filmiki o języku chińskim, na przykład o wymowie. Nauczyłam się też kilkunastu najprostszych znaków. Przeczytałam również kilka książek o Chinach, bo bałam się, że na kierunku będzie mnóstwo znawców, za którymi trudno mi będzie nadążyć (okazało się, że wcale tak nie było i wiele z moich kolegów z roku nie wiedziało właściwie nic o chińskim i o Chinach przed rozpoczęciem studiów).
- Jak wyglądało Twoje pierwsze “spotkanie z chińskim”? Czy była to love at first sight?
Myślę, że tak. Chiński od razu mi się spodobał i miałam dużo motywacji, żeby się go uczyć, chociaż szczerze mówiąc, na początku wątpiłam, że kiedykolwiek uda mi się nauczyć wymowy. Wymagania na pierwszym semestrze były bardzo wysokie i martwiłam się, że odpadnę po pierwszej sesji. Bardzo pomogły mi wtedy chińskie seriale, chińskie piosenki, dzięki którym mogłam osłuchiwać się z językiem, uczyć się nowych słówek i trochę zminimalizować stres, który wtedy odczuwałam
- Ludzie często mylą Studia Dalekowschodnie z Sinologią. Jaka jest wg Ciebie różnica?
Sinologia na UJ jest przede wszystkim filologią, dlatego mamy takie przedmioty jak językoznawstwo, a wiele osób (w tym ja) wybiera jakiś temat językoznawczy na temat swojej pracy magisterskiej lub licencjackiej. Mimo że na sinologii realizujemy takie przedmioty jak „historia Chin”, „kultura Chin”, „wiedza o współczesnych Chinach”, nie są one zbytnio rozbudowane i trwają zazwyczaj tylko jeden rok. Dają więc podstawy, ale jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany danym tematem, musi pogłębiać wiedzę we własnym zakresie (na co często nie ma czasu). Studia Dalekowschodnie na UJ mają zdecydowanie większy zakres wykładów związanych z kulturą, polityką, gospodarką. Z drugiej strony, na studiach dalekowschodnich nie ma tak dużo zajęć z języka, za to na sinologii: jest ich bardzo dużo. Idąc na sinologię, możemy mieć więc pewność, że kończąc studia będziemy umieli chiński na dobrym poziomie. Za to jeśli chodzi o studia dalekowschodnie: nie jest to aż takie oczywiste.
- Czy ciężko było się dostać? Czy dużo jest chętnych na jedno miejsce?
Na sinologię dostać się jest dość trudno, szczególnie na studia licencjackie. Gdy dostawałam się na sinologię, było kilkanaście osób na jedno miejsce (przyjęto wtedy tylko 25 osób, teraz przyjmuje się ich więcej). Natomiast jeśli chcemy dostać się na studia magisterskie, musimy (poza innymi wymogami) przejść rozmowę kwalifikacyjną, której elementami są rozmowa oraz czytanie tekstów w znakach uproszczonych i tradycyjnych
- Jak wyglądają pierwsze kroki sinologii? Czego się spodziewałaś, idąc na te studia? Czy coś Cię w nich zaskoczyło?
Zaskoczyło mnie tempo, w którym uczyliśmy się chińskiego. Właściwie po pierwszym semestrze rozmawialiśmy z naszymi lektorkami głównie po chińsku. Tworzyło to w mojej głowie fałszywy obraz, że „umiem już wszystko”. Oczywiście, myliłam się, bo była przede mną wtedy (i wciąż jest) jeszcze długa, długa droga. Zaskoczył mnie fakt istnienia znaków uproszczonych i tradycyjnych (uczyliśmy się obu systemów), o których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy oraz inne tego typu „ciekawostki” wynikające z chińskiej kultury i historii. Zaskoczył mnie fakt, że mimo wielu „kryzysów sinologicznych”, które każdy na naszym kierunku przeżywał (bo nauki było tak dużo!), mój rocznik bardzo się wspierał i udało nam się zaprzyjaźnić ze sobą. Spodziewałam się większej rywalizacji i „wyścigu szczurów”. Negatywnie zaskoczył mnie fakt, że nauka chińskiego jest męcząca i trzeba poświęcić jej dużo czasu. Mimo że wcześniej planowałam studiowanie dwóch kierunków, musiałam porzucić te plany: fizycznie nie byłabym w stanie pogodzić dwóch kierunków, studiując na sinologii (często mieliśmy zajęcia od rana do wieczora, zdarzało się, że bez ani jednego okienka).
- Czego uczyłaś się na swoim kierunku?
Największy nacisk kładziony był na praktyczną naukę języka chińskiego i to tych zajęć mieliśmy najwięcej (były też osobne przedmioty, takie jak nauka pisma, gramatyka opisowa, czytanie tekstów, na których również uczyliśmy się języka). Na pierwszym roku studiów licencjackich mieliśmy historię i kulturę Chin, na drugim: przedmiot dotyczący współczesnych Chin oraz literaturę współczesną, na trzecim: literaturę klasyczną. Uczyliśmy się również gramatyki klasycznego języka chińskiego. Poza tym mieliśmy też takie przedmioty jak literaturoznastwo czy językoznawstwo, zarówno na studiach licencjackich jak i magisterskich (na magisterce zależały od specjalizacji, którą sobie wybraliśmy: literaturoznawczej lub językoznawczej). Studia magisterskie skupiają się głównie na tłumaczeniach: ustnych oraz specjalistycznych.
- Które zajęcia okazały się najtrudniejsze?
Jedne z zajęć, które mieliśmy na pierwszym semestrze, obejmowały wyłącznie ćwiczenie wymowy. Polegały na tym, że słuchaliśmy nagrań z podręcznika i powtarzaliśmy występujące w nich zdania przez całe dwa zajęcia (trzy godziny!). W trakcie tych zajęć nie mogliśmy robić notatek ani patrzeć do podręcznika. Nigdy nie sądziłam, że siedzenie w sali i powtarzanie zdań może być takie męczące! Najtrudniejszym przedmiotem była według mnie gramatyka opisowa języka chińskiego, ale wiedza, którą tam zdobyłam, przydała mi się i wciąż mi się przydaje, gdy sama uczę chińskiego i tłumaczę moim uczniom gramatykę. Na studiach magisterskich, najtrudniejsze były dla mnie tłumaczenia symultaniczne.
- Ile godzin języka chińskiego miałaś tygodniowo? Czy zajęcia prowadzili native speakerzy?
Wszystko zależy od roku studiów. Na licencjacie godzin chińskiego było zdecydowanie najwięcej (na pierwszym roku było łącznie 12 godzin tygodniowo, uwzględniając zajęcia z pisma, które praktycznie były też nauką chińskiego, a na drugim: 13 godzin). Łącznie w ciągu całych studiów licencjackich realizuje się 1710 godzin zajęć językowych. Na studiach magisterskich zajęć z samego języka jest mniej, o ile pamiętam jest to dziewięć godzin na pierwszym roku i 4,5 lub 3 godziny na drugim roku, w zależności od semestru.
Zajęcia praktycznie od samego początku prowadzą native speakerzy, za moich czasów na pierwszym roku były też zajęcia z naszymi wykładowcami: Polakami, którzy pomagali nam zrozumieć niektóre trudniejsze do „ogarnięcia” aspekty języka. Ponieważ sinologia na UJ współpracuje w tym momencie głównie z tajwańskimi uczelniami, więcej jest u nas nauczycieli pochodzących z Tajwanu, są jednak również nauczyciele z Chin kontynentalnych (w tym aspekcie zaszła duża zmiana, gdyż podczas mojego studiowania na licencjacie nie było ani jednego nauczyciela z kontynentalnych Chin, a na magisterce miałam już zajęcia z nauczycielką z Pekinu).
- Jak się sprawdzała organizacja pracy na uczelni?
Duży problem wynikał z tego, że mieliśmy zajęcia w bardzo starym budynku, w którym wszystko się psuło. Dlatego zdarzały się takie sytuacje, że na przykład przepadało nam pół godziny wykładu, bo psuł się rzutnik. Na szczęście, teraz nasz kierunek przeniósł się do nowego budynku: Paderevianum, gdzie są o dużo lepsze warunki. Niestety, nie było już mi dane mieć tam zajęć. Ponieważ byłam dopiero drugim rocznikiem na sinologii w Krakowie, było nas na początku na kierunku bardzo mało. Czasami dochodziło więc do sytuacji, gdy drobne konflikty czy nieporozumienia utrudniały organizację pracy na uczelni. Tak jest niestety w tego typu małych gronach. Teraz, gdy sinologia się rozrosła, wszystko jest lepiej zorganizowane.
- Czy czujesz, że uczelnia przygotowała Cię do pracy w zawodzie? Odbywałaś praktyki? A może staż, w którego znalezieniu pomogła uczelnia?
Uczelnia raczej nie oferowała nam żadnych konkretnych praktyk ani stażów. Myślę, że specjalizacja tłumaczeniowa jest realizowana na sinologii całkiem dobrze. Już na drugim roku studiów licencjackich pojawia się przedmiot tłumaczeniowy, a na drugim roku magisterki mamy zajęcia praktyczne z tłumaczeń symultanicznych i konsekutywnych, a symultaniczne są prowadzone w kabinach. Tłumaczyliśmy też różnego typu dokumenty, umowy, podjęliśmy się też tłumaczenia chińskiej konstytucji. Dlatego myślę, że uczelnia dobrze przygotowała nas do wykonywania zawodu tłumacza, jednakże z pewnością żadne zajęcia nie zastąpią praktyki.
12. Pewnie zgodzisz się, że w przypadku nauki języka obcego bardzo ważna jest możliwość wyjazdu za granicę, żeby dosłownie “zanurzyć się” w języku. Jak wyglądały możliwości wyjazdu na Twojej uczelni? Czy Uniwersytet oferował programy stypendialne?
Po drugim roku studiów licencjackich, mieliśmy możliwość wyjechania do Taipei na wakacyjny kurs języka chińskiego na National Chengchi University. Kurs trwał miesiąc i naprawdę wspaniale go wspominam. Nie jestem pewna, jak sytuacja będzie wyglądać w najbliższych latach, ale Uniwersytet oferował zainteresowanym studentom wyjazd na Tajwan w ramach Huayu Enrichment Scholarship Program. Ja z niego nie skorzystałam, ponieważ chciałam pojechać do Chin. W tym przypadku musieliśmy „radzić sobie sami”, to znaczy składać samodzielnie papiery na stypendium Konfucjusza na roczny kurs języka chińskiego. Byliśmy jednak do tego bardzo dobrze przygotowani, bo zdanie egzaminu HSK 4 nie stanowiło dla nas po prawie trzech latach nauki żadnego problemu. Natomiast gdy byłam na rocznym stypendium Konfucjusza w Chinach, miałam możliwość jednoczesnego „zdalnego” realizowania pierwszego roku studiów magisterskich na sinologii. Było to duże udogodnienie, bo po powrocie do Polski został mi tylko jeden rok studiów magisterskich. W drugim semestrze i tak przeszliśmy na zdalne, więc jeśli chodzi o magisterkę, to właściwie tylko pół roku spędziłam fizycznie na zajęciach
13.Jakie masz możliwości po studiach? Widzisz siebie w pracy „w zawodzie”? A może już w nim pracujesz?
Pandemia trochę pokrzyżowała mi plany. Pierwotnie planowałam wyjechać do Chin na studia magisterskie z nauczania chińskiego, aby spędzić jeszcze trochę czasu w Chinach (ten rok, który spędziłam tam na wymianie językowej, wydawał mi się zdecydowanie za krótki). Niestety, przez ograniczenia, które Chiny wprowadziły na wjazd obcokrajowców do kraju, nie jestem jeszcze w stanie tam wyjechać. Zajmuję się nauczaniem języka chińskiego, czasami tłumaczeniami. Zaczęłam studiować też stosunki międzynarodowe, aby pogłębić wiedzę z tego zakresu i móc lepiej zrozumieć Chiny, ich miejsce w świecie i rolę, jaką odgrywają. W przyszłości jestem gotowa pracować zarówno w zawodzie tłumacza, jak i nauczyciela, marzy mi się też praca dyplomaty lub analityka zajmującego się Chinami.
14.Czy masz jakieś rady dla młodszych koleżanek i kolegów odnośnie zajęć praktycznych – jak się do nich przygotować, czego oczekiwać, z jakimi problemami można się na nich spotkać?
Wybierając sinologię jako kierunek studiów, musimy pamiętać o tym, że będziemy musieli się tego chińskiego uczyć „aż do śmierci” i poświęcić na naukę dużo wolnego czasu. Jeśli chiński nam się nie podoba, jeśli nauka nie sprawia nam radości: studiowanie na sinologii będzie po prostu udręką! Chociaż, niezależnie od naszego nastawienia, zawsze będziemy doświadczali stresu i zmęczenia, będą pojawiały się kryzysy. Języka chińskiego właściwie trzeba się uczyć całe życie, zawsze pojawi się jakiś znak, słówko, idiom, którego nie znamy. więc jesteśmy gotowi na tego typu „życiową przygodę”, sinologia będzie dla nas odpowiednim kierunkiem. Jeśli nie jesteśmy zainteresowani językiem w takim stopniu, jak na przykład chińską kulturą czy polityką, może lepiej będzie wybrać kierunek, na którym nie ma aż tak dużo godzin chińskiego. Jednakże, ja osobiście uważam, że jeśli planujemy poświęcić się badaniu Chin, w pewnym momencie może przyjść taka chwila, gdy język chiński będzie nam potrzebny.
15. Jaki jest Twój ulubiony chiński znak?
Nie jestem chyba zbyt oryginalna, najbardziej podoba mi się znak 囧, gdyż można go również używać jako emotki. Lubię też proste znaki o łatwym do zapamiętania wyglądzie, takie jak 看 (ręka nad okiem: oglądać, patrzeć),焚 (las i ogień: płonąć), bo lubię przedstawiać je moim uczniom. Najwięcej trudności na studiach sprawiły mi niektóre znaki tradycyjne, najbardziej boleśnie wspominam naukę znaków oznaczających żółwia: 烏龜.